Przygotowania Niemców do utworzenia getta w Zduńskiej Woli trwały już od pierwszych dni okupacji. Były one poprzedzone licznymi represjami w stosunku do ludności żydowskiej, poczynając od ubliżania, bicia – aż do przypadków pozbawienia życia. Nie udało sie do tej pory ustalić dokładnej daty utworzenia getta. J. Śmiałowski podaje, że prawdopodobnie miało to miejsce w maju lub czerwcu 1940 r. Świadkowie przesłuchani przez Okręgową Komisję Badań do Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi zeznawali, że taka dzielnica istniała już w 1939 roku[1.1].
Granica getta przebiegała następująco: ul. Sieradzką od numeru 32 do numeru 2, zachodnią i południową stroną Placu Wolności, pomiędzy ul. M. Nowotki (obecnie i w 1939 r. ul. Juliusza) oraz ul. J. Dąbrowskiego, aż do zbiegu ul. Szadkowskiej z Opiesińską, a następnie słabo zabudowanym terenem miasta od ul. Opiesińskiej na zachód, wzdłuż rowu melioracyjnego, przecinała ul. Stęszycką (obecnie ul. Getta Żydowskiego), po czym skręcając na południe, dochodziła wzdłuż ul. Narwiańskiej do ul. Sieradzkiej. Do getta prowadziło pięć bram od pilnowanych wewnątrz przez żydowską policję porządkową, a od zewnątrz przez posterunki Schupo. Podobnie jak w innych gettach, władze hitlerowskie powołały w getcie zduńskowolskim Radę Starszych. Funkcję przełożonego sprawował dr Jakub Lemberg. W 1940 r. zorganizował na terenie getta przy ul. Ogrodowej farmę rolną, zwaną przez Niemców „Ackerbaufarm”. Dostarczała ona mieszkańcom getta sporo jarzyn i mleka. Zatrudniona tam była młodzież w wieku 17–21 lat. Łącznie pracowało tam ok. 50 osób. Praca na farmie nie była jedynym zajęciem więźniów „dzielnicy zamkniętej”. Wielu z nich pracowało przy robotach komunalnych, jak: porządkowanie ulic, budowa strzelnicy na stadionie miejskim. Część osób pracowała poza terenem getta, a nawet miasta, na przykład przy wydobywaniu torfu w okolicy lasu paprockiego.
Likwidacja getta w Zduńskiej Woli, największego – po łódzkim – w Kraju Warty poprzedzona została przeprowadzoną w czerwcu 1942 r. segregacją. Więźniowie zostali zmuszeni przez Niemców do stawienia się w gmachu Hilfskomitetu[1.2]. Tam, po uprzednim rozebraniu się do naga, otrzymywali stempel tuszowy z literą „A” lub „B”, przystawiany na pośladkach, na brzuchu lub piersiach. A oto jak to zdarzenie opisuje Israel Tabacksblatt:
Stemplowanie zajęło trzy dni w następującej kolejności. W południe w porze lunchu tylko mężczyźni byli wywoływani w pewne miejsce. Byli odprowadzani przez żydowską policję w miejsce, gdzie byli stemplowani. Każdy stawał przed funkcjonariuszem Gestapo. Tam wyciągano stempel „A” lub „B” i stemplowano obie ręce i obie piersi. Jednocześnie dokonywano spisu na arkuszach, gdzie pojawiało się imię, nazwisko i dokładny adres. Po obiedzie zabierano kobiety z tego samego regionu. Drugiego dnia okazało się, że stemplowanie ludzi było tylko perwersyjnym, cynicznym sadyzmem nazistowskich bestii. Nagich, bezbronnych ludzi bito tak, aż cali pokrywali się siniakami i krwią[1.3].
Prawdopodobnie w wyniku tej selekcji 26.06.1942 r. Niemcy wywieźli do getta w Łodzi 397 osób. Żydzi świadomi byli losu, jaki ich czeka, wiedzieli bowiem o masowych mordach w lesie chełmskim.
Do akcji likwidacji zduńskowolskiego getta Niemcy zmobilizowali znaczne siły SS i policji, w której skład wchodziła jednostka specjalna Rollkommando oraz całą miejską placówkę Schupo, na czele której stał por. Herman Funke. W akcji tej wziął również udział Hans Biebow – kierownik zarządu getta w Łodzi oraz szef getta w Zduńskiej Woli Wilhelm Bittel.
Wstępną segregację przeprowadzono przy ul. Stęszyckiej. Niemcy mordowali tu chorych, kaleki, starców i dzieci. Pozostałych gnano ulicami: Stęszycką, Narwiańską, Mostową, Sieradzką do Kaczej na cmentarz żydowski. A oto jak tamte dni wspomina rabin M. P. Joskowicz:
Zebrali nas na placu w getcie o czwartej rano. Nie dali wody, słońce paliło. Ci, co nie chcieli wyjść na plac, zostali zastrzeleni w domach. Niemcy dodatkowo rozstrzelali sto pięćdziesiąt osób. Ciała martwych i jeszcze żyjących zwozili na cmentarz żydowski, wrzucali do dołu i zasypywali. Ludzie, którzy przeżyli, mówili, że przez kilka dni ten grób się ruszał[1.4].
Całe zdarzenie słyszeli i widzieli nieżydowscy mieszkańcy miasta. Huk wystrzałów słychać było na drugim jego końcu.
Przy bramie cmentarza komisja Hansa Biebowa i oficerów gestapo podzieliła tłum na dwie grupy: młodych, zdolnych do pracy oraz chorych, dzieci i starców. Wiele osób w desperackim akcie rozpaczy, gdy oddzielono ich od dzieci i bliskich, wybrało śmierć na miejscu. Przez dwa sierpniowe dni bez wody i jedzenia straż niemiecka trzymała swe ofiary. Cmentarz oświetlono w nocy reflektorami. Niemcy co jakiś czas strzelali do tłumu bez jakiegokolwiek uzasadnienia.
Ze wspomnień Israela Tabacksblatta:
Wydarzyło się to 25 sierpnia 1942 roku około północy, kiedy to cała żydowska społeczność została wyciągnięta ze swoich domów i zmuszona do zebrania się na rynku. Każdy musiał stać przez resztę nocy. Nad ranem cała populacja została zaprowadzona na cmentarz. Tam były zrobione wysokie przejścia, przez które każdy musiał się przedostać. Najpierw przepuszczono małe dzieci, a te które były niesione na rękach matek zostały im odebrane i przerzucone przez płot. Na cmentarzu cała społeczność została podzielona na dwie grupy. Jedna sekcja byli to młodzi mężczyźni w liczbie 1200 lub 1300, cała reszta społeczności została ściśnięta na bardzo małym obszarze. To był początek masakry. Spora grupa bandytów z SS z Biebowem na czele weszła w tłum ludzi i zaczęła strzelać na lewo i prawo. Spowodowało to straszne zamieszanie i wszyscy zaczęli biegać w różnych kierunkach. To było to, na co czekali mordercy. Inna grupa, która była wcześniej przygotowana zaczęła strzelać do bezbronnych ludzi z pozostałych stron, z broni automatycznej specjalnie przywiezionej na cmentarz. Ta krótka chwila zaowocowała kilkoma setkami śmiertelnie rannych. SS-mani zmusili Żydów do kopania grobów i chowania zabitych. Kiedy przyszła noc wszyscy ci, którzy pozostali przy życiu zostali zmuszeni do położenia się na ziemi twarzą do dołu i tak musieli leżeć, aż do poranka[1.5].
Lista zamordowanych Żydów podczas likwidacji getta w Zduńskiej Woli nie została do dziś zamknięta. Ustalono jedynie 119 nazwisk zamordowanych. W czasie kolejnych dwóch dni Niemcy wywieźli w specjalnych samochodach blisko 9 tys. ludzi do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. W tym czasie wiele osób zmarło z braku dostępu świeżego powietrza. Około 1 tys. osób wywieziono transportem kolejowym do getta w Łodzi.
Bibliografia
- Chrzanowski J., Zduńskowolscy wyznawcy Mojżesza, „Na sieradzkich szlakach” 1993, nr 3/31.
- Galiński A., Getto w Zduńskiej Woli, „Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu" 1993.
- Joskowicz M.P., Opowieść o radości i cierpieniu, Warszawa 1996.
- Tabacksblatt I., The liquidation of the Jewish Community in Zdunska-Wola, [w:] Zdunska Wola, red. E. Ehrlich, L. Kaye-Klin, Tel Awiw 1968.
- Zdunska Wola, red. E. Ehrlich, L. Kaye-Klin, Tel Awiw 1968.
- [1.1] Galiński A., Getto w Zduńskiej Woli, „Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu” 1993, ss. 144–145.
- [1.2] Galiński A., Getto w Zduńskiej Woli, „Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu" 1993, s. 147.
- [1.3] Tabacksblatt I., The liquidation of the Jewish Community in Zdunska-Wola, [w:] Zdunska Wola, red. E. Ehrlich, L. Kaye-Klin, Tel Awiw 1968, s. 44.
- [1.4] Joskowicz M.P., Opowieść o radości i cierpieniu, Warszawa 1996, s. 50.
- [1.5] Tabacksblatt I., The liquidation of the Jewish Community in Zdunska-Wola, [w:] Zdunska Wola, red. E. Ehrlich, L. Kaye-Klin, Tel Awiw 1968, s. 45.