Szpilman Władysław (5.12.1911 Sosnowiec – 6.07.2000 Warszawa) – urodził się w rodzinie o tradycjach muzycznych. Samo nazwisko „Szpilman” oznacza po niemiecku i w jidysz grajka, muzykanta. Jego ojciec i stryj, pochodzący z Ostrowca Świętokrzyskiego, byli znakomitymi skrzypkami. Ojciec grał w orkiestrze zespołu operowego, działającego przy katowickim Teatrze Polskim. Matka uczyła gry na fortepianie. Władysław gry na fortepianie uczył się u Aleksandra Michałowskiego i jego ucznia – Józefa Śmidowicza, wybitnych chopinistów. Michałowski kształcił się u Karola Tausiga, jednego z najbardziej cenionych uczniów Ferenca Liszta.
W 1931 r. Szpilman wyjechał do Berlina i przez półtora roku kontynuował naukę w Akademii Muzycznej pod kierunkiem Leonida Kreutzera. Uczył go także jeden z najwybitniejszych pianistów pierwszej połowy XX w. – Arthur Schnabel. W tym czasie Władysław skomponował Koncert na skrzypce, suitę na fortepian Życie maszyn oraz liczne utwory na fortepian i orkiestrę, jak również wiele popularnych później piosenek. Większość utworów zaginęła podczas wojny (m.in. koncert fortepianowy oraz koncert skrzypcowy przed wojną wykonany przez Totenberga). Suita fortepianowa Życie maszyn ocalała – Peter Gimpel, syn pianisty Jakuba Gimpla (brata Bronisława, przyjaciela Szpilmana), dla którego utwór został napisany, przekazał nuty synowi Szpilmana – Andrzejowi. Współczesne prawykonanie tej kompozycji odbyło się w 2001 r. w Filharmonii Berlińskiej.
Od 1933 r. Szpilman partnerował Bronisławowi Gimplowi, który stał się w trzydzieści lat później (1963) współtwórcą i pierwszym szefem słynnego Kwintetu Warszawskiego. Kwintet od samego debiutu w londyńskiej Wigmore Hall zbierał entuzjastyczne recenzje na całym świecie przez dwadzieścia pięć lat istnienia. W 1935 r. Szpilman został zauważony przez Tadeusza Sygietyńskiego i zatrudniony przez Polskie Radio w Warszawie. We wrześniu 1939 r. bomba zrzucona przez samolot Luftwaffe zniszczyła budynek radia, w którym pianista wykonywał na żywo nokturn cis-moll Chopina. W ciągu następnych sześciu lat artysta doświadczał okropności wojny, cudem unikając deportacji i masakry dzięki pomocy niemieckiego oficera Wilma Hosenfelda.
Szpilman nie przestał tworzyć w czasie wojny. Concertino – wspomniane w Pianiście – na fortepian i orkiestrę (odtworzone przez muzyka z pamięci po wojnie) powstało w dramatycznych warunkach września 1939 r., ale próżno w nim szukać martyrologicznych tonów, ponieważ tworzenie było swego rodzaju ucieczką od tragicznej rzeczywistości. Wówczas najbardziej kochano Beethovenowską Pastoralną, zastępującą utracony kontakt z przyrodą. „Zabronić słuchać Beethovena – to przecież tak jak zabronić cieszenia się słońcem” – pisał Ludwik Hirszfeld, komentując zakaz wykonywania w getcie muzyki aryjskiej. Szpilman próbował w kawiarniane występy wplatać muzykę zakazanego Chopina. Nie zachowało się najsłynniejsze dzieło Szpilmana z owych czasów, wymieniane w wielu wspomnieniach z getta – parafraza na tematy z Casanovy Ludomira Różyckiego pt. Jej pierwszy bal. W wywiadzie dla „Le Monde de la Musique” kompozytor wyznał, że część jego powojennych przebojów powstała jeszcze w czasach pobytu w getcie.
Gdy Polskie Radio wznowiło nadawanie w 1945 r., Szpilman powrócił do nokturnu Chopina, którego wykonanie przerwano sześć lat wcześniej. Wspominał też Wilma Hosenfelda. „Gdy w roku 1950 poznałem w końcu nazwisko tego Niemca, pokonałem strach i przezwyciężyłem pogardę. Zwróciłem się z prośbą do zbrodniarza, z którym żaden przyzwoity człowiek w Polsce by nie rozmawiał – był to Jakub Berman. Był on, jako szef polskiego wydziału NKWD, najbardziej wpływowym człowiekiem w Polsce. Był świnią – każdy to wiedział. Jakub Berman miał więcej do powiedzenia niż nasz minister spraw wewnętrznych. Postanowiłem zrobić wszystko, co możliwe, poszedłem więc do niego i opowiedziałem mu o wszystkim. Także o tym, że Hosenfeld ratował nie tylko mnie, ale też małe dzieci żydowskie, którym kupował już na początku wojny buty i jedzenie. [...] Berman był uprzejmy i obiecał, że zrobi, co się da. Po kilku dniach sam do mnie zadzwonił: Niestety! Nic się nie da zrobić. Dodał: Gdyby ten Niemiec był w Polsce, moglibyśmy go wyciągnąć, ale towarzysze radzieccy nie chcą go wypuścić. Mówią, że był członkiem jednostki zajmującej się szpiegostwem. Tu Polacy nie mogą nic zdziałać, jestem bezsilny – powiedział ten, który swą wszechmoc zawdzięczał łaskom Stalina” (Szpilman W., Pianista, Kraków 2000, s. 212).
W 1946 r. Szpilman wydał Śmierć miasta, książkę, w której zawarł swe wspomnienia z okresu okupacji. Utrzymana w chłodnym tonie, opowiadała o życiu w getcie i pokazywała, czym było ono dla ofiar i katów zamieszkujących ten szczególny świat. Książka ukazała się ze znacznymi ingerencjami cenzury, nie można było opublikować niczego, co przedstawiałoby niemieckiego oficera jako przyzwoitego człowieka, i tak np. przerobiono wtedy postać Hosenfelda na Austriaka. W 1998 r. Andrzej Szpilman odnalazł rękopis wspomnień ojca, które opublikowano następnie w Niemczech pt. Pianista – publikacja ta to pełna wersja Śmierci miasta. Książka odniosła ogromny sukces i wkrótce przetłumaczono ją na wiele języków. Dziennik „Los Angeles Times” przyznał jej tytuł Książki Roku 1999. Pierwsze pełne polskie wydanie Pianisty ukazało się w 2000 r. nakładem wydawnictwa Znak.
W latach 1945–1963 Szpilman kierował Redakcją Muzyki Lekkiej w Polskim Radiu. Jego zadaniem było dopuszczanie utworów rozrywkowych na antenę. Wkrótce został mianowany dyrektorem muzycznym stacji. Nadal komponował, a wiele jego piosenek na trwałe weszło do polskiej kultury. W latach stalinowskich pomagał wybitnym muzykom, m.in. Witoldowi Lutosławskiemu, którego namówił do pisania nie tylko piosenek dla dzieci, ale także – o czym mało kto wie – popularnych piosenek publikowanych pod pseudonimem Derwid (np. Nie oczekuję dziś nikogo czy Warszawski dorożkarz). W latach 50. pisał także piosenki, balety i utwory muzyki klasycznej dla młodzieży, za które w 1995 r. otrzymał nagrodę Związku Kompozytorów Polskich. W 1961 r. zorganizował Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie. W 1964 r. wybrano go na członka Związku Kompozytorów Polskich. W 1964 r. poświęcił się działalności koncertowej w zorganizowanym wspólnie z Bronisławem Gimplem i Tadeuszem Wrońskim Kwintecie Warszawskim. Wspólnie z Gimplem dali ponad dwa i pół tysiąca koncertów na całym świecie.
Szpilmana nie zawiódł nigdy dar tworzenia melodii: prostych, ale nigdy banalnych. Istotą muzyki były dla niego melodia, rytm i harmonia, o czym świadczą takie standardy, jak walc Nie wierzę piosence, tango Nie ma szczęścia bez miłości, cza-cza Przyjdzie na to czas, twist Jutro będzie dobry dzień, Czerwony autobus, Pójdę na Stare Miasto, Deszcz, Do widzenia, Teddy.
Anna Maria Szczepan-Wojnarska
Tekst pochodzi z portalu Diapozytyw, należącego wcześniej do Instytutu Adama Mickiewicza.