22 kwietnia 2023 r. w sześciu lokalizacjach na Muranowie stanęły instalacje symbolicznie znakujące miejsce ukrywania się ludności cywilnej podczas powstania w getcie warszawskim w 1943 roku. W ten sposób Muzeum POLIN wraz z SENNA kolektyw chce przywrócić miejskiej rzeczywistości pamięć o tych miejscach. Tym samym przypominamy także o cywilach – najliczniejszej grupie biorącej udział w powstaniu 1943 roku. Wybraliśmy 6 postaci, które są równocześnie bohaterami i bohaterkami wystawy czasowej „Wokół nas morze ognia”.  

Читайте цю історію українською мовою: Без тіні. Схованки євреїв у Варшавському гетто: Мечислав Барух Голдман

Mieczysław Baruch Goldman najczęściej występuje jako „inż. Goldman”. Był młodym inżynierem, absolwentem Politechniki, prawdopodobnie Warszawskiej. Miał nie więcej niż 30 lat. W getcie stracił wszystkich bliskich oprócz brata o nieznanym imieniu.

We wrześniu 1942 r. Mieczysław został zatrudniony w szopie szczotkarzy. Odpowiadał za pracę zespołu rzemieślników, którzy m.in. naprawiali instalacje, drzwi i zamki zniszczone podczas Wielkiej Akcji likwidacyjnej.

Planowali z bratem ucieczkę z getta. Wspólnie z grupą przyjaciół zrobili podkop pod ulicą, prowadzący do piwnic domów po stronie „aryjskiej”. Goldman odkładał w czasie wyjście z getta, gdyż chciał zarobić więcej pieniędzy i mieć środki na utrzymanie siebie i brata po „aryjskiej” stronie.

Przyjął propozycję inżyniera Cederbauma pokierowania budową bunkra dla 25 osób. Jako wynagrodzenie otrzymał w nim miejsce dla siebie i brata. Skonstruował bunkier pod podwórzem jednego z domów na terenie szopu szczotkarzy, prawdopodobnie przy ul. Świętojerskiej 34. Schron składał się z sypialni, kuchni, magazynu i świetlicy. Miał ujęcie wody oraz podłączenie do prądu z trzech różnych źródeł na wypadek odcięcia od pozostałych. Wejście z piwnicy było zamaskowane ruchomą ścianą ważącą dwie tony. Bunkier był gotowy w lutym 1943 roku.

Wybuch powstania zniweczył plan ucieczki na stronę „aryjską”. Podkop pod murem został odkryty i wysadzony w powietrze. Goldmanowie schronili się w bunkrze inż. Cederbauma. Po jego wykryciu przez Niemców 10 maja 1943 r. ukrywali się w ruinach getta wraz z innymi grupami, spośród których część była uzbrojona.

Pod koniec czerwca 1943 r. wyszli z getta kanałami i ukrywali się po stronie „aryjskiej”. Wiadomo, że korzystali w tym okresie z pomocy Żydowskiego Komitetu Narodowego (ŻKN). Inżynier Goldman i jego brat figurują na listach osób, którym udzielano zapomóg. Ostatnia wzmianka o nich pochodzi ze stycznia 1944 roku.

Świadectwo Goldmana 75 dni w płonącym getcie, spisane w listopadzie 1943 r., zachowało się w archiwum Adolfa Bermana i Basi Temkin-Bermanowej[1.1], małżeństwa działaczy ŻKN i Rady Pomocy Żydom „Żegota”, którzy pomagali żyjącym po „aryjskiej” stronie Żydom. W notatce dotyczącej świadectwa Goldmana Adolf Berman zapisał: „Relacja autentyczna, nader interesująca. Autor – zginął”.

 

Transkrypcja pliku audio

Od początku uważał, że trzeba uciekać. Od początku sądził, że przeżyć można tylko po aryjskiej stronie. A byli tacy, którzy mówili, że wystarczy mieć pracę. On miał. We wrześniu 1942 znalazł się w jednym z największych zespołów wytwórczych w Dzielnicy Żydowskiej – szopie szczotkarzy. Ale nie wierzył.

A byli tacy, którzy sądzili, że wystarczy mieć numerek. Tych z numerkiem mieli nie zabierać. On miał nie tylko numerek, potwierdzający legalne zatrudnienie. Odpowiadał za pracę kilkudziesięciu pracowników, sprawował nadzór nad kilkunastoma budynkami. Miał też przepustki, dzięki którym mógł wychodzić poza teren fabryczny. Ale nie wierzył.

Byli też tacy, którzy sądzili, że skoro w październiku 42 wszystkie warsztaty pracują pełną parą, ludzie mają w miarę znośne warunki życia, taki stan utrzyma się do końca wojny. A on miał potrzebną wiedzę i umiejętności. Baruch Goldman, inżynier po politechnice. Pracował po 18 godzin na dobę. I był za tę pracę wdzięczny. Bo przez 18 godzin w ciągu doby nie myślał o tych, których już nie ma. O rodzinie, którą stracił, z której został mu tylko brat. Baruch Goldman, którego imię pochodzące z hebrajskiego znaczy „błogosławiony”. On nie wierzył. Nie po tym, jak w czasie wielkiej akcji wysiedleńczej Niemcy wywieźli 80 procent ludności getta “na wschód”: 254 tysięcy do Treblinki, 11 tysięcy do innych obozów, 6 tysięcy zabitych na miejscu. W getcie pozostało legalnie 35 tysięcy, zaś 25 tysięcy w ukryciu.

Zawsze myślał o tym jak uciec. Wszystko planował. Musiał mieć jakieś wyjście awaryjne z każdej kryjówki.

Pierwszą drogą ucieczki był tunel. Budują go razem z 17 przyjaciółmi – powstaje przekop pod ulicą do piwnic domu po aryjskiej stronie. Był gotowy w końcu grudnia 42. A już w styczniu 43 z niego skorzystał. W nocy z 17 na 18 jak grom z jasnego nieba spada na nich wiadomość - kolejna akcja, tym razem ma dotyczyć tylko beznumerkowych. Ale z 650 zebranych na placu fabryki zabierają 500, także tych z numerkami. Podczas 4 dni akcji Niemcy wywożą z getta do Treblinki około 5000 osób.

Goldman już pierwszej nocy przechodzi tunelem na aryjską stronę, zostaje u swoich przyjaciół na Mokotowie ale tylko przez 10 dni. Potem wraca do getta. Ma za mało pieniędzy, więc wraca by zdobyć 20 tysięcy na przeżycie dla siebie i brata.

A gdy wraca okazuje się, że inni też już nie wierzą. Szykują schronienia, bunkry, kryjówki – żeby przetrwać. Przychodzą do niego po rady - w końcu jest inżynierem. Przychodzi też inżynier Cederbaum i w imieniu grupy 25 osób prosi o zaprojektowanie i budowę schronu, w którym mogliby się ukrywać przez pół roku. Goldman powtarza, że nie warto myśleć o ukrywaniu się na terenie getta, trzeba uciekać na aryjską stronę. Przecież mają pieniądze - każdy z nich na budowę schronu ma wpłacić 10 tysięcy Ale są nieugięci. Goldman podejmuje się zadania w zamian za miejsce w schronie dla siebie i brata. Jak na inżyniera przystało zaprojektował porządną konstrukcję.

Schron zbudowany był pod podwórzem, łączącym Wałową 6 ze Świętojerską 28, z wejściem przez jedną z piwnic; rozmiary całej budowli 8 na 8 na 3 metry; wnętrze podzielone na: sypialnię, magazyn, kuchnię i świetlicę; woda doprowadzana do dwóch wodomiarów, prąd elektryczny od dwóch różnych transformatorów; dodatkowe zasilanie z kabla elektrowni miejskiej; kuchnia z grzejnikami elektrycznymi i piecem węglowym; rezerwa wodna w postaci pompy i studni; powietrze dostarczane przez wentylatory elektryczne i specjalny system kanałów wietrznych; wejście z piwnicy zamaskowane ruchomą ścianą o wadze 2 ton; cała ściana dzieląca schron od piwnic osłonięta komorą o szerokości 3m, zasypana całkowicie piaskiem; w magazynie żywność (suchary, kartofle, warzywa) oraz świece, nafta, mydło i lekarstwa. Wszystkie prace ukończone zostały w lutym 1943.

Nie od razu stał się ich domem... Goldman notuje, że wiosna tego roku była piękna. Zbliżały się święta Paschy, wszystko wskazywało na to, że będzie to okres wytchnienia i względnego spokoju...

Jednak w nocy z 18 na 19 kwietnia 1943 getto zostaje otoczone przez oddziały żandarmerii niemieckiej. Ulice wokół getta odcięte. Goldman już wie, że jego droga ucieczki przez tunel jest niemożliwa. Oddziały niemieckie w sile 2000 ludzi wkraczają do getta z zamiarem ostatecznej likwidacji dzielnicy żydowskiej. Zostają obrzuceni granatami, koktajlami Mołotowa, ostrzelani pociskami. Getto się broni, wybucha powstanie. Niemcy się wycofują, ale po kilku godzinach wracają z czołgami i samochodami opancerzonymi. Zmuszają bojowców do wycofania się.

Wszyscy posiadający schrony skryli się w nich. Goldman także. Cały czas nasłuchiwali. Dopiero wieczorem usłyszeli relację od dozorcy. Niemcy po złamaniu oporu podpalali domy, zasypywali piwnice granatami, niewielu wydostało się z płomieni. Baruch jako jedyny ze schronu wychodzi na powierzchnię i tak pisze o tym, co zobaczył: „Przez wyłomy w murach widać było morze płomieni, ogarniających od góry do dołu sąsiednie oficyny i smugi dymu, zasnuwające niebo. Jasno było jak w dzień.” Takich zniszczeń nie widział nigdy, nawet podczas ostatnich dni oblężenia Warszawy w 1939.

Jeszcze tej nocy Goldman chciał opuścić getto, nie bacząc na to, że ulice wokół getta zostały zamknięte. Ale na skutek awarii piwnice zostały zalane i dostęp do tunelu był odcięty. Zrezygnowany wraca o 2:00 do schronu z nadzieją, że wszystko co najgorsze ma już za sobą...

Niestety już 4 dni później, 23 kwietnia Jurgen Stroop dzieli getto na 24 odcinki, które mają być systematycznie przeczesywane. Tego dnia Niemcy znajdują 48 bunkrów, rozstrzeliwują 200 osób, setki wyprowadzają na Umschlagplatz. Ta sytuacja powtarza się codziennie, także w pierwszych dniach maja. Niemcy odkrywają ponad 40 bunkrów dziennie, setki ludzi ginie na miejscu, tysiące wywożą do Treblinki.

8 maja odkryty został schron położony w najbliższym sąsiedztwie schronu Goldmana. Baruch wiedział, że zostały im tylko godziny... Namawia przebywających z nim w schronie: czas opuścić to miejsce, czas uciekać. Ale oni nie chcieli wyjść. 10 maja przed świtem Baruch Goldman opuszcza schron razem z bojowcem Bojmem i stolarzem Herszbergiem. Wśród nieprzekonanych zostaje jego brat.

We trzech dostają się na jedną z pobliskich klatek schodowych, Herszberg postanawia zostać na czwartym piętrze. Goldman z Bojmem wspina się po linie na sam wierzchołek muru. Wkrótce na ten teren wkraczają Niemcy. Znaleźli i zabrali Herszberga. Pytali go, czy ktoś jest ukryty w pobliżu, ale ich nie zdradził. Leżeli jeden na drugim przy ścianie i nasłuchiwali. Niemcy badali cały teren, słychać było opukiwanie murów i asfaltu, kucie, detonacje. Serce w nim zamierało, gdy słyszał, jak zbliżają się do schronu. Miał wyrzuty sumienia, że nie dość stanowczo przekonywał brata by wyszedł razem z nim. Wreszcie około 16:00 usłyszał ogłuszający huk i zobaczył wielkie kłęby dymu wydobywające się z miejsca, w którym ukryci byli jego towarzysze. Bojm musiał go siłą przytrzymywać na dachu, aż kroki odchodzących Niemców nie ucichły. Wtedy zbiegli na dół. W kłębach dymu i płomieni zobaczyli jednego z mieszkańców schronu. Ten powiedział, że brat Barucha ocalał. Znalazł go po chwili i padli sobie w ramiona. Od tamtej pory zawsze ukrywali się razem. Z całego schronu ocalało łącznie z nimi 14 osób. Tak zniknął schron inżyniera Cederbauma, który kosztował 300 tys. zł i miał zapewnić schronienie około 30 osobom przez 6 miesięcy.

16 maja Stroop melduje w raporcie: „Była żydowska dzielnica mieszkaniowa przestała istnieć.” Zabitych lub wywiezionych – 56065, liczba odkrytych bunkrów – 631. Całe getto z wyjątkiem 8 budynków zburzone. W ruinach pozostają niedobitki grup bojowych i mieszkańcy niewykrytych bunkrów.

Po odkryciu schronu Goldman wraz z bratem ukrywali się w różnych miejscach: czasem na podeście 5 piętra, gdzie trzymali ubrania i zapas żywności, czasem  na strychu, wraz z innymi znajomymi. Nocami wychodzili z kryjówek – oni i inni, spotykali się na jednym z podwórzy na tak zwanej giełdzie. Tam wymieniali się informacjami, wzajemnie się ostrzegali, handlowali papierosami, świecami, zapałkami. Z dnia na dzień na giełdzie pojawia się ich coraz mniej...

Goldman podejmuje kolejną próbę ucieczki. 26 lub 27 czerwca, kiedy noc była ciemniejsza, chcą przejść z bratem przez mur. Ubrani w najlepsze rzeczy z butami w ręku czekają w załomach muru. Inni mają przynieść drabinę. Plan jest prosty – wspiąć się na mur, zsunąć po linie na drugą stronę, przebiec kilkadziesiąt metrów między posterunkami żandarmerii, schronić w ruinach i przeczekać. Ale zanim przynieśli drabinę zaczęło szarzeć. Noc była stracona.

Baruch się nie poddaje. Z bratem i Grosmanem próbują przekopać tunel do Ogrodu Krasińskich. Solidnie zrobiony, szeroki na 80 cm, wysoki na 120 cm. Mieli fasolę, wodę, suchary, ale nie mieli tlenu... Nad ranem wejście zasypywali piaskiem. Ok 15:00 szybciej biły im serca, czuli ucisk w piersiach i skroniach. Około 17:00 zaczynali się dusić. Leżeli więc bez ruchu czekając na zmrok. W nocy pracowali, myli się, szukali ubrania i wychodzili na giełdę. Był koniec czerwca 1943 roku. Goldman zaczął wątpić w siebie. Zostało im do przekopania 5 metrów tunelu, pracy na 3 dni. Ale płuca i serce odmawiały posłuszeństwa.

Na giełdzie dowiedzieli się, że noc wcześniej po Szymka i rodzinę przyszli przyjaciele z aryjskiej strony i wyprowadzili ich z getta. Być może dzisiejszej nocy przyjdą po kolejną grupę. Goldman czuł, że to może być ich ostatnia szansa.

Idą przez noc. W oddali widzą grupę około 20 osób. Wśród nich jest Szladkowski, który wyprowadził Szymka i krewnych Szlagmana. Dzielili między obecnych świeży chleb. To była scena, której Goldman nie zapomniał… Bochenki świeżego chleba, chwytane brudnymi rękoma, rozrywane łapczywie. Rozmowy z ustami zapchanymi wielkimi kęsami. Nie jedli chleba od 10 tygodni… Na gości patrzyli jak na aniołów, którzy przyszli ich wybawić.

Niektórzy się targowali. Żądano po 15000 od osoby. On się nie targuje. Daje Szladkowskiemu wszystko co ma – 20000, za siebie i brata. Resztę dopłaca Grosman. Po dwóch minutach ich trójka, drżąca z niecierpliwości, była gotowa do wyjścia.

Tej nocy inżynier Szladkowski wraz z robotnikami ze Starego Miasta wyprowadza z getta 10 osób. Kolejnej nocy już nie przyszli. Idą kanałami, Goldman nie wie jak długo. W pewnym miejscu zatrzymują się, czekają na pozostałych. Drżą z zimna i emocji. Pamięta o czym wtedy marzył:

„Przed oczyma duszy snują mi się dawno niewidziane łąki i pola, wyobrażam sobie zapomnianą rozkosz herbaty podanej w szklance, przy stole, na serwecie.”

O brzasku znajdują się gdzieś na skarpie wiślanej. Idą zwartą grupą przez ciche ulice. Docierają do szopy, tam suszą spodnie, myją się. Baruch omawia z bratem i Grosmanem drogę do swoich znajomych. Decydują, że każdy pójdzie oddzielnie.

Jest piąta rano. Poprawia czapkę i wychodzi. Wolny. Idzie ulicami Starego Miasta, po których snują się nieliczni przechodnie. Stara się iść tak, by nikt nie zauważył, że od dwóch miesięcy nie strzygł włosów, że ma żółtą, chorowitą cerę, że idzie w butach 14 - letniego chłopca. Po raz pierwszy od miesięcy nie stara się tłumić kroków. Patrzy na osłonecznione szczyty domów i czuje, że coś się w nim śmieje. Nagle zza rogu wyłania się dzielnicowy. Baruch zakłada ręce za plecy i zaczyna gwizdać uliczną, andrusowską melodię. Tak samo mija patrol żandarmerii. Przechodzi obok katedry, potem przez Plac Zamkowy i wsiada do tramwaju. Na Placu Teatralnym przesiada się w tramwaj jadący na południe. Chce dotrzeć do przyjaciół na Mokotów. Pamięta ich mały domek w ogródku. Tylko czy oni tam jeszcze są? Przed ósmą dociera na miejsce. Pani Roma właśnie wynosi śniadanie swojemu psu. Odwraca się, widzi go. Patrzą na siebie i płaczą, nie wie czy z żalu, czy z radości. Po chwili siedzi przy stole, je i opowiada, a oni mu mówią, że już dawno go opłakali… Wkrótce na miejsce dociera także jego brat i Grosman.

Jest 3 lipca 1943 roku. Tak kończy się 75 dniowy pobyt Barucha Goldmana w piekle.

 

Poznaj więcej historii z cyklu "Bez cienia"

Drukuj
Przypisy
  • [1.1] Obecnie świadectwo M. B. Goldmana 75 dni w płonącym getcie warszawskim znajduje się w archiwum GFH, sygn. 3187, zostało także opublikowane pod tym samym tytułem w Biuletynie ŻIH z 1962 r. (nr 42).